Do zespołu dołączyłaś przed dwoma laty, jeszcze studiując. Pamiętasz, co skłoniło Cię, by zaaplikować do Piwik PRO?
Zaczynając pracę w IT, zajmowałam się różnymi tematami: od frontendu i backendu po proste automatyzacje. To właśnie te ostatnie najbardziej mi się spodobały. Poznałam wtedy samą koncepcję DevOps i zdecydowałam, że to jest właśnie to, co chciałabym dalej robić. Dodatkowo wcześniej pracowałam głównie zdalnie, a zależało mi na znalezieniu pracy na miejscu, we Wrocławiu. Tak właśnie trafiłam na ogłoszenie Piwik PRO.
Pamiętam, że przede wszystkim spodobał mi się bardzo szeroki stack technologiczny, ponieważ zależało mi na tym, aby w firmie były wykorzystywane różne, nowe technologie. Ogłoszenie było skierowane do osób bardziej doświadczonych, ale uznałam, że mimo to spróbuję. W kontakcie z firmą podkreśliłam, że dopiero zaczynam i przede wszystkim chcę się uczyć. Piwik PRO był jedną z niewielu firm, która potrafiła zaoferować mi możliwość rozwoju w dziedzinie, która mnie interesowała.
Przychodząc do firmy, miałaś za sobą ponad dwuletni staż w korporacji. Trafiłaś w odmienne środowisko….
W kontekście samej współpracy w zespole to nie aż tak odmienne. Wydaje mi się, że trochę za bardzo demonizujemy atmosferę w korporacjach, a tak naprawdę dużo zależy od samego zespołu i tego, na ile jest zgrany. W poprzedniej pracy pracowałam ze świetnymi ludźmi, ale nie miałam okazji tworzyć produktu, który byłby używany przez tak wielu klientów. Świadomość wspólnej i dosyć dużej odpowiedzialności była dla mnie czymś nowym i ekscytującym.
Zespół, do którego dołączyłaś, składał się dotychczas z samych chłopaków. Jak Cię przyjęli?
Normalnie 🙂 Myślę, że dla nikogo w zespole moja płeć nie miała znaczenia.
W ciągu tych 2 lat przeszłaś długą drogę. Zaczynałaś od roli juniorskiej, ale prędko wrzuciłaś piąty bieg w rozwoju. Co najbardziej Ci w tym pomogło?
Przede wszystkim pomógł mi mój zespół. Mamy mnóstwo świetnych specjalistów i każdy bardzo chętnie dzielił się ze mną swoim doświadczeniem. Zaczynałam od zadań, które nie dotyczyły kluczowych elementów systemu, a raczej miały usprawnić nam pracę. Dzięki temu miałam czas, żeby spokojnie się wdrożyć i jednocześnie czułam, że to, co robię, jest przydatne.
Wydaje mi się, że jest to kluczowe, zwłaszcza w kontekście osób na stażu czy na stanowiskach juniorskich – żeby w miarę szybko brać aktywny udział w pracy zespołu. Pamiętam jedno z moich pierwszych większych zadań, w ramach którego automatyzowałam proces tworzenia nowych instancji klienckich. Wcześniej było to zrobione połowicznie i wymuszało na administratorach sporo ręcznej, żmudnej pracy. Było to dla mnie bardzo duże wyzwanie. Wymagało zrozumienia istniejącego, skomplikowanego procesu i poznania wielu różnych technologii. Miałam też w głowie perspektywę dalszego utrzymywania tego rozwiązania. Myślę, że to poczucie odpowiedzialności za jakąś część systemu i otrzymywanie ciągłego feedbacku odnośnie wprowadzonych zmian bardzo mi pomogło w dalszej pracy i zachęciło do dalszego rozwoju.
Już rok po dołączeniu do organizacji miałaś okazję pełnić rolę mentorki dla Jakuba i Marcina, którzy uczestniczyli w wakacyjnym stażu DevOpsowym. Jak wspominasz tę przygodę?
Bardzo dobrze – po raz pierwszy miałam okazję brać udział w procesie rekrutacyjnym z drugiej strony barykady 🙂 Starałam się stworzyć taki program stażowy, w którym sama chciałabym wziąć udział. Zależało mi, żeby zadania, którymi zajmowali się Marcin i Jakub, miały sens i odzwierciedlały to, nad czym faktycznie pracujemy. Mam nadzieję, że (przynajmniej w jakimś stopniu) mi się to udało, chociaż to już pytanie do chłopaków.
Było to dla mnie ważnym doświadczeniem, które pozwoliło mi nie tylko skupić się na zadaniach czysto technicznych, ale również tych organizacyjnych związanych z nadzorowaniem pracy mojego małego zespołu.
Obaj stażyści zostali z nami i nadal rozwijają się jako DevOpsi. Jakie to uczucie?
Cieszę się, że Marcin i Jakub zostali z nami, ale nie uważam, że jest to moja zasługa. Mieliśmy szczęście, że udało nam się znaleźć tak świetnych stażystów, którzy nie tylko bardzo szybko się uczyli, ale również dopasowali do zespołu.
Ostatnie miesiące w firmie upłynęły w dużej mierze pod znakiem wypuszczenia Piwik PRO Core – darmowego planu naszego produktu. W duecie z Wojtkiem z Twojego zespołu miałaś spory udział w przygotowaniu organizacji do obsługi nowych kont od strony infrastruktury. Jak do tego podeszliście i co było w tym projekcie najciekawsze?
To zadanie wymagało ode mnie krytycznego spojrzenia na implementację zakładania nowych kont klienckich, o której wspominałam. Z perspektywy czasu łatwiej było zauważyć pewne braki w tamtym rozwiązaniu – to, co dwa lata temu wydawało mi się wystarczająco dobre czy zrozumiałe, teraz już takie nie było. W związku z tym musieliśmy podjąć decyzję: czy opłaca nam się poświęcać czas na tworzenie nowego, bardziej niezawodnego rozwiązania?
Ostatecznie doszliśmy do wniosku, że tak. Głównym założeniem było użycie Ansibla i Pythona zamiast skryptów bashowych. Dzięki tej zmianie kod stał się znacznie czytelniejszy, bardziej odporny na błędy i było nam łatwiej go dalej rozwijać. Z perspektywy czasu, gdy okazało się, że faktycznie potrzebujemy nowych funkcjonalności, widzimy, że była to dobra decyzja.
Mówimy, że w Piwik PRO każdy członek zespołu ma kontekst, wpływ i znaczenie. Co to znaczy dla Ciebie?
Mam kontekst, bo widzę produkt jako całość i to na wielu płaszczyznach – przede wszystkim na tej technicznej. Widzę, jak się zmienia i ewoluuje. Biorę też aktywny udział przy wdrażaniu jego nowych wersji. Oprócz tego widzę, że jest on również efektem pracy wielu ludzi, nie tylko technicznych. Wiem, że produkt to nie tylko oprogramowanie, ale też utrzymywanie kontaktu z klientem, rozwiązywanie jego problemów czy sprzedaż. Dzięki temu, że widzimy cały obraz, a nie jego wycinek, jesteśmy w stanie podejmować lepsze decyzje, które są właśnie naszym “wpływem”. Daje to nam poczucie, że nasz głos jest ważny i że współtworzymy ten produkt – mamy znaczenie.
Z perspektywy swoich doświadczeń – komu poleciłabyś pracę w Piwik PRO?
Pracę w Piwik PRO poleciłabym każdej osobie, która chciałaby mieć poczucie sprawczości w ramach realizowanych zadań. Tak jak w wielu firmach znajdziemy ciekawe technologie, młody i dynamiczny zespół, czy owocowe czwartki, tak nie wszędzie będziemy mieli realny wpływ na produkt.